Zrazy zawijane to danie wyśmienite, wizytówka naszej polskiej kuchni, warte są grzechu, zaskoczą swoim zapachem i aromatem najbardziej wybrednych przy naszym stole . Po mału rozkrawając zrazy dociekając co jest w środku ogarnia nas amok dobrych smakowych odkryć i wspaniałych odczuć, a z każdym kolejnym soczystym kęsem napawamy się pozytywną energią i przyjaznym uczuciem do biesiadników przy naszym stole.
Cumberland najczęściej jest zaliczany do sosów angielskich, do czego skłania jego nazwa. Nazwa pochodzi jednak od nazwiska, które przyjął po abdykacji ostatni król Hanoweru – Jerzy V. Pierwszy raz ten podano w Penzingu pod Wiedniem, do myśliwskiego śniadania. Sos ten bowiem podawany jest do potraw z dziczyzny (najczęściej potraw z dzika i zająca), jednak znakomicie komponuje się także z indykiem o pasztetach na zimno nie wspominając.
Będąc tolerancyjnym konserwatystą a zarazem antyteistą, pragnę złożyć Wam, Chrześcijanie, życzenia wszelkiej pomyślności. Cieszcie się ze Zmartwychwstania swojego Mesjasza tak mocno i autentycznie byśmy my, nie podzielający tej wiary, mogli zakrzyknąć jak w pierwszych wiekach: “Zobaczcie, jak oni się miłują!”. Najlepszego!
Czyż nie możemy sobie pozwolić na nutę słodyczy, w naszym zawodowym życiu są dni słodkie i gorzkie. Zatem proszę nie przenośmy do naszych domostw gorzkich chwil, osłodźmy nas samych, nasze rodziny i naszych bliskich. Dzisiaj beza, bo ten cud ze wszystkich słodkości jest ikoną dobroci przy kawie.
Dzisiaj w cyklu “Adwokatura od kuchni” – kulinarne interpretacje adwokackie; czyli dwa sposoby przyrządzenia doskonałych zup z boczniaków.
Czasem czuję się trochę wynudzony i mnie nosi. Zostawiam na chwilę spacery, filmy o rafach koralowych, książki i znów oddaję się bez reszty starej namiętności. Doświadczam jej inaczej, jestem bardziej świadomy, nie wypalam się przedwcześnie. Lubię pracować powoli, trawię szczegóły, rozważam czego by się tu uczepić. Proces ma wiele sekwencji, nie można się wypalić, odkryć. Trzeba czekać cierpliwie na odpowiedni moment. Jak najedzony wąż przeważnie jestem pasywny, nie zrywam się z ławy obrończej wymachując kodeksem sędziemu przed oczyma jak murzyński raper. Milczę, chłonę wszystkie okoliczności by nasycić przeczucia. Klienci czasem się niepokoją, każę im milczeć.
Tak mnie naszła refleksja, że jeśli firma rzemieślnicza prowadzona jest w trzecim pokoleniu, to powód do zasłużonej dumy; a jeśli w rodzinie adwokackiej, trzecie pokolenie decyduje się wykonywać zawód adwokata, to nepotyzm. Poza “dunhill’ką” do renowacji pojedchał “Captain Fortune” jedna fajka nieznanej firmy i autograf “głowa Janosika”. Nie wiem jakimi słowami wyrazić uznanie dla kunsztu Mateusza Worobca. A “Janosik” (którego kiedyś dostałem zdekompletowanego, bez ustnika) prezentuje się wystawowo.
Adw. Marek Morawski. Adwokatura od kuchni. Mięso z szynki zmielone, a to z pewnością jest nietłuste, smaczne i przede wszystkim lekkie, dalej… cebulka czerwona, pokrojona w drobną kostkę, majeranek, jajko, chleb razowy namoczony w wodzie, sól, pieprz, lubczyk i trochę bułki tartej. I robimy farsz. Naleśniki robimy według tradycyjnego przepisu, z tym, że dodana została do ciasta kaszka kukurydziana.