Suwerenna Polska według Ziobry

Suwerenna Polska według Ziobry

Podobno partia Ziobry zmieni na najbliższym kongresie swą nazwę z „Solidarnej Polski” na „Suwerenną Polskę”. 

Warto przy tej okazji zainteresować się bliżej, co się kryje pod tym pojęciem dzisiaj, bo co definiowało kiedyś niekoniecznie jest aktualne obecnie. 

Przynajmniej od XVI w. (Jan Bodin) uważano, że suwerenem jest ktoś, kto nad sobą nie ma już nikogo. Król dyktuje prawo i włada wszystkimi urzędnikami – przynajmniej na ziemi jest w tej hierarchii najwyżej. 

Henrykowi VIII przeszkadzał papież więc się od niego wyzwolił. Był suwerenem w pełni tego słowa znaczeniu. Z czasem król został z tego wierzchołka zepchnięty: w Anglii w wieku XVII., a dziś Karol III może co najwyżej zadecydować w ile karet uda się na koronację i jakie brylanty czy diamenty będzie miała w czasie tej uroczystości królewska małżonka. W końcu ludowi to wystarczy – mają o czym też pisać w gazetach. 

Od XVII w. suwerenem w GB jest parlament. Tak tam uważają i dlatego nie ma tam konstytucji pisanej jako jednolitego aktu w rozumieniu kontynentalnym, ponieważ tego rodzaju konstytucja byłaby ponad parlamentem, wiążąc mu ręce. I właściwie z tego powodu Wielka Brytania opuściła Unię, ufając bardziej swej tradycji niż poszukiwaniu wspólnej drogi we współpracy z resztą Europy. No i teraz mają co mają. 

A co z suwerenem w Polsce? 

Ani w dawnej Rzeczpospolitej ani w II Rzeczpospolitej, ani w PRL ani obecnie, jednym słowem: nigdy nikt nie odważyłby się nad Wisłą powiedzieć, że suwerenem jest parlament. To się nam w głowie nie mieści i to na pewno jest jeden z ważnych elementów naszej tożsamości konstytucyjnej. 

Lex est Rex – tak mówiono dawniej. Wydawało się nam przez kilka dziesięcioleci, że ten paradygmat nadrzędności prawa wrócił po 1989 r. do łask, szczególnie od momentu uchwalenia nowej Konstytucji. 

Ale w pewnym momencie pewien marszałek senior w Sejmie ogłosił, że ponad prawem jest naród i niemal wszyscy parlamentarzyści bili mu brawo. 

Niektórzy, nawet wśród konstytucjonalistów, uważają, że tym nowym suwerenem jest naród, bo nie ma nad sobą już nikogo. Załóżmy, że tak jest i tego wyższego nad narodem już nie ma. 

A co z prawem, którego przecież naród, nawet jak napiszemy ten wyraz największymi literami, nie uchwali? Uprawnieni do głosowania mogą prawo uchwalone przez parlament, czy rząd zatwierdzić w referendum, ale  uprawnieni do głosowania to jeszcze nie cały Naród? No więc, kto właściwie jest w Polsce tym nieszczęsnym suwerenem? 

Kilka dni temu Jarosław Kaczyński ogłosił w Janowie Lubelskim: „W 2015 roku zmieniliśmy ustrój – szczególnie społeczno-gospodarczy, ale i polityczny”, czyli cały ustrój konstytucyjny. Nie zająknął się nawet w tym kontekście o Konstytucji; on tego aktu osobiście nie uchwalał, więc go w niczym nie wiąże. Co prawda  kilka razy przy obejmowaniu mandatu poselskiego czy funkcji w rządzie tę Konstytucję zaprzysięgał, ale poruszanie wargami nie jest jeszcze przecież równoznaczne z wewnętrzna deklaracją. 

Czyż nie jest napisane: nie przysięgajcie? 

Dla niego parlament nie jest na pewno suwerenem na modłę angielską, bo tam nawet opozycja jest Jej Królewskiej Mości. Proponował przecież jakiś czas temu samochód służbowy dla lidera większości parlamentarnej, żeby było tak jak w Anglii, ale tak szlachetnej propozycji nie przyjęto, pewne dlatego, że opozycja chciałaby do tego auta pewnie i króla – żeby było jak w Anglii. 

No więc może jednak suwerenem, jeśli nie wyborcy i nie naród, jest jednak parlament? Jak to parlament? Cały? Z opozycją? Jak w Anglii ? Może jeszcze z niepartyjnym speakerem? W głowie im się już całkiem pomieszało, czy co? Jeśli ja zmieniłem cały ustrój, nawet nie dotykając konstytucji, to kto jest w Polsce suwerenem! – My!!! Ja i brat – szczególnie po 10 kwietnia.

Ja i Brat!!!

O czym ten Ziobro teraz bredzi? To, że muszę mu czasami ulec, ma znaczyć, że on jest teraz suwerenem? O czym on śni? Jeśli tej władzy, którą mamy – My (z Bratem) – nie mamy z mocy konstytucji, bo nam na zmianę ustroju nie pozwalała, to jasne, że jesteśmy ponad konstytucją. 

W końcu Napoleon koronę cesarską nałożył sobie sam, przejmując ją z rąk papieża, który zgodził się nawet już mu ją nałożyć osobiście. 

Władzy raz zdobytej już – jak powiedział Gomułka – nigdy  nie oddamy. Co sobie ten Ziobro myśli, że on będzie jeszcze większym uzurpatorem niż my?

Chyba jednak najwyższy czas, by przerwać sen tych wszystkich pań  i panów, bo oni przecież ciągle śnią nieprzytomnie.

 

Jerzy Adam Stępień

Tekst został opublikowany na profilu fb Pana Profesora Jerzego Adama Stępnia
i za zgodą Autora umieszczony w Magazynie MacLawye®