Chaos w wymiarze sprawiedliwości i jego źródła

Chaos w wymiarze sprawiedliwości i jego źródła

Prof. Włodzimierz Wróbel – sędzia SN,

Wielu dziennikarzy w ostatnich dniach jak mantrę powtarza tezę – wymyśloną przez polityków – że oto w sądownictwie powstał teraz węzeł gordyjski, który miałby polegać na niemożliwym do rozstrzygnięcia dylemacie: Komisja Europejska warunkuje wypłatę pieniędzy europejskich od wprowadzenia możliwości „testowania” sędziów i sprawdzania, czy są właściwie powołani, z kolei takie testowanie miałoby prowadzić do kompletnego chaosu w sądownictwie i niepewności co do ważności milionów wyroków.

Nie ma żadnego węzła gordyjskiego.

Od kilku lat prawnicy nieustannie ostrzegali, że stworzenie niekonstytucyjnego sytemu powoływania sędziów, przez bezpośrednio podległą politykom Krajową Radę Sądownictwa, doprowadzi do tego, że w różnych postępowaniach, zarówno w Polsce jak i jeszcze bardziej w trybunałach międzynarodowych, będzie się kwestionowało domniemanie niezależności i bezstronności polskich sądów. Prezydencki długopis nie jest w tym zakresie czarodziejską różdżką – podpis prezydenta może kogoś formalnie zrobić sędzią, nie jest jednak w stanie tej osobie zagwarantować przymiotu wiarygodności i zaufania w ocenie społecznej.

Brak tej wiarygodności i zaufania jest źródłem narastającego chaosu, ale twórcy tego chaosu mają konkretne twarze i nazwiska.

Bo to nie sędziowie odmówili zaprzysiężenia wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego niedopuszczając ich do orzekania, a potem na zajęte już miejsca wybierając kolejne osoby. To nie sędziowie stworzyli przepisy, które pozwoliły w sposób sprzeczny z Konstytucją mianować Prezesa Trybunału Konstytucyjnego i I Prezesa Sądu Najwyższego, z pogwałceniem nawet tych uchwalonych przepisów. I to nie sędziowie odmawiali publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego.

To nie sędziowie najpierw próbowali usunąć z urzędu wszystkich sędziów Sądu Najwyższego a potem legalnego Pierwszego Prezesa tego Sądu. To nie sędziowie wymyślili jawnie sprzeczny z Konstytucją RP twór jakim była Izba Dyscyplinarna, za której działalność do dziś płacimy setki milionów złotych kar. To nie sędziowie są autorami pomysłu, że dwóch czynnych polityków: Prezydent i Premier będą imiennie wskazywać, kto ma orzekać w sprawach dyscyplinarnych sędziów, innych prawników czy lekarzy. To nie sędziowie ostatecznie są odpowiedzialni za sposób, w jaki jest wybierana i funkcjonuje obecna Krajowa Rada Sądownictwa.

Nikt nikogo nie zmuszał do ubiegania się o stanowiska w sądach wyższych instancji, choć oczywistym było (i jest), że oznacza to udział w niekonstytucyjnej procedurze, co grozi możliwością podważania wyroków wydawanych przez tak powołanych sędziów. Nikt nikogo nie zmuszał, by w momencie, gdy w 2018 r. usuwano sędziów Sądu Najwyższego, zajmować ich gabinety w gmachu przy pl. Krasińskich, zapisując się na listy nominacyjne ustalane w politycznych gabinetach.

To politycy z uporem powtarzają absurdalną tezę, że podpis Prezydenta może sanować wszelkie wady i bezprawność każdej procedury, a jego decyzje, choćby dotyczyły prawa obywatela do dostępu do służby publicznej, nie podlegają żadnej kontroli. Gdyby prezydenckie nominacje zostały efektywnie zweryfikowane w momencie ich wydania, nie trzeba by wprowadzać żadnych testów i badań, czy w konkretnej sprawie spełnione jest domniemanie bezstronności i niezawisłości sędziów i sądu.

Co najmniej od 2015 r. narasta chaos w polskim wymiarze sprawiedliwości. Ale chaos nie oznacza żadnego węzła gordyjskiego.

W polskim systemie prawnym od dawna są instytucje pozwalające na sprawdzenie bezstronności sędziego i prawidłowej obsady sądu. I są one wykorzystywane. Do nich odwoływała się uchwała 3 połączonych Izb Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 r. przypominając obywatelom i sądom o możliwości skorzystania z tych instytucji w sytuacji, gdy politycy zniszczyli zgodne z Konstytucja procedury powoływania sędziów. Korzystanie z tych instytucji miało zagwarantować wiarygodność polskich sądów i wydawanych przez nie orzeczeń wobec trybunałów międzynarodowych. To było koło ratunkowe i dramatyczny sygnał ostrzegawczy skierowany do polityków.

Nic nie zrobiono i chaos narasta, tyle że nazywanie tego chaosu “dylematem nie do rozstrzygnięcia” jest zwykłym oszustwem.

Wystarczy powołać w konstytucyjnym składzie Krajową Radę Sądownictwa i odciąć bezprawną polityczną kuratelę nad tą Radą. Wystarczy przeprowadzić weryfikacje wcześniejszych konkursów na stanowiska sędziowskie tak, by nie były one obarczone wadami, poddając je normalnej sądowej kontroli. Wystarczy prezydenckie uprawnienia traktować wg standardów cywilizowanego i współczesnego państwa, a nie cesarstwa rzymskiego.

I nie potrzeba do tego ani Herkulesa, ani Aleksandra Wielkiego.

Należy raz jeszcze powtórzyć: nie ma żadnego węzła gordyjskiego. Jest natomiast upór polityków, którzy nie chcą utracić zdobytych wpływów nad sądownictwem, swoich Izb Dyscyplinarnych czy Nadzwyczajnych. I jest obłudne zdziwienie tych wszystkich, którzy wczoraj, mając pełną świadomość destrukcyjnego charakteru własnych działań, ochoczo przyjmowali stanowiska i funkcje – a dziś załamują ręce nad stanem polskiego wymiaru sprawiedliwości.